Maciej Pinkwart

Tolerancja jako przejaw dyskryminacji

 Tutaj skan artykułu

 

Entuzjazm, jaki ogarnął Amerykę i, w znacznym stopniu, cały świat po wyborze Baracka Obamy na prezydenta USA i radość jaką wyrażają do dziś z tego powodu środowiska liberalne oraz przejawy rozmaitych mniejszości społecznych paradoksalnie pokazuje, jak płytko pod naszą skórą drzemią rasistowskie przekonania o nierówności ludzi o różnym kolorze skóry, o różnych orientacjach i poglądach. Obama jest przede wszystkim określany jako „pierwszy czarnoskóry prezydent USA”, co przecież z punktu widzenia jego poglądów i sposobu sprawowania władzy nie ma najmniejszego znaczenia. Bill Clinton był leworęczny, ale nie miało to żadnego wpływu na rodzaj podpisywanych przezeń dokumentów, ani pewno nie wpływało nawet na posługiwanie się przezeń cygarem w Gabinecie Owalnym Białego Domu. Także grał na saksofonie i co najwyżej określano go jako najlepszego saksofonistę wśród prezydentów, ale nikt nie zachwycał się tym, że oto po raz pierwszy na fotelu prezydenckim zasiadł saksofonista-mańkut. Kolor skóry Obamy jest przy jego funkcji całkowicie obojętny – chyba, że w głębi duszy jednak nadal uważamy, że czarni są takimi trochę gorszymi ludźmi od białych i oto jeden nie jest gorszy, co za cud!

Świadomość tego, że intelekt i poglądy lokują się w środku człowieka, a nie na jego skórze jeszcze toruje sobie drogę do umysłów większości ludzi. Ale to tylko kwestia czasu – już jest dla nas zwyczajną sprawą obecność na stadionach kolorowych sportowców reprezentujących USA, Francję czy Szwecję, dominacja Murzynów na estradach muzyki rozrywkowej jest całkowicie normalna, więc pewno i do polityków się będzie nie trudno przyzwyczaić, zwłaszcza po tym, jak o wdzięki czarnoskórej Condoleezy Rice rywalizowali niedawno polski premier i prezydent…

Jednak w polskiej telewizji pokazali kilka wypowiedzi tzw. zwyczajnych ludzi, także z Podhala, którzy dziwili się jak mogli Murzyna wybrać na prezydenta i że lepszy byłby ten drugi, którego nazwiska mało kto pamięta, ale pamięta kolor skóry i kombatancką przeszłość. Ja sam nie umiem sobie wyobrazić tego, by polscy wyborcy zagłosowali na człowieka, który w ramach kampanii opowie o swoich upodobaniach gejowskich – i wygra, jak obecny mer Paryża, kto oświadczy, że jest ateistą czy choćby ewangelikiem, kto jest z pochodzenia Żydem, albo kto miał dziadka już nie w Wermachcie, ale w innym kraju, na przykład w Kenii.

Chociaż… W filmie „Bruce Wszechmogący” Pana Boga gra Morgan Freeman. Biały ma tylko garnitur…

 

Nowy Targ-Kraków, 12-11-2008