Maciej Pinkwart

Pod tarczą

 

 Tutaj skan artykułu

 

Jak się wali, to na wszystkich frontach. Nie, nie chcę tym razem pisać o wymachiwaniu szabelką, pokrzykiwaniu krasnoludków na niedźwiedzia i innych drogo nas kosztujących zabawach w państwowej piaskownicy. Zadziwiające, jak różni się dzień poprzedzający zabawę od tego, który zabawę kończy… Dziennikarze przed olimpiadą spekulowali, ile medali zdobędziemy w Pekinie, sugerując że, być może, lawina szlachetnych kruszców zacznie spadać na nas już w pierwszym dniu igrzysk. Potem z dnia na dzień miejsce euforii zajęło zniecierpliwienie, a potem to, w czym jesteśmy naprawdę dobrzy: szukanie usprawiedliwień naszych porażek. Siatkarki przegrywały, bo sędzia był stronniczy. Wioślarze, bo był smog. Pływacy, bo była zła atmosfera w drużynie. Jedynym rekordem olimpijskim, jaki przypadł nam na razie w udziale była wypowiedź trenera, który zwycięstwo dwóch nieznanych wcześniej Chinek w pływaniu przypisał „z całą pewnością” zastosowanymi przez nie dopingowi. Że nie wykryto dopingu? No, to najlepszy dowód – stosują taki doping, którego nie daje się wykryć… Potem złoty medal w pchnięciu kulą zdobył Paweł Majewski, srebrny – szpadziści i dziennikarska euforia sinusoidą powróciła…

Przed meczem z „Barceloną” piłkarze „Wisły” zapewniali, że tanio skóry nie sprzedadzą, że nie przegrają już w szatni, że nie taki diabeł straszny…, a dziennikarze dopowiadali, że choć „Barcelona” to niebosiężne szczyty piłkarskie, to możemy się jeszcze bardzo zdziwić, jak wielką niespodziankę sprawią „nasi chłopcy”. Cóż – zdziwka nie było, nasi chłopcy sromotnie przegrali, czyli znów się okazało, że nasze miejsce jednak jest w naszej lidze, żebyśmy nie wiadomo jak prężyli muskułki, to z próżnego Salomon…, wiadomo.

W Zakopanem odbył się hucznie zapowiadany „festiwal oscypka”, w czasie którego grały i śpiewały zespoły regionalne i rockowe, zespół „De Press” w ramach festiwalu oscypka ciął stalową beczkę piłą elektryczną, dojono i strzyżono owce, paradowali bacowie, a potem jury wybrało najlepszy oscypek. A na drogach wokół Zakopanego i w samym mieście dalej można kupić głównie „scypki”, bowiem w obawie przed kontrolami Unii Europejskiej sprzedawcy serów, którzy tak bardzo się starali o to, by Unia zastrzegła ten wyrób jako lokalną specjalność, teraz robią co mogą, żeby Unię oszukać i oscypki sprzedawać pod pseudonimem. Dlaczego? Ano, dlatego, żeby nikt nie zarzucił, że w serze owczym jest za dużo krowy.

A teraz podpisano umowę z Amerykanami, którzy osłonią nas tarczą przed rakietami, nieprawdaż, irańskimi. Można mieć tylko nadzieję, że Irańczycy, nieprawdaż, nie wpadną na odkrywczy pomysł, żeby skierować w naszą stronę o jedną rakietę więcej, niż będą w stanie zestrzelić nasi tarczownicy. W wyścigu zbrojeń jest tak jak z Polską na olimpiadzie – mając nawet złotą kulę, w ogólnej klasyfikacji można tylko przegrać.

 

Nowy Targ-Kraków, 19-08-2008