Maciej Pinkwart

Święty spam

 Tutaj skan artykułu

 

W okresie świąteczno-noworocznym nasze komputery zalewa powódź spamu, mającego pozory tzw. najlepszych życzeń. Pół biedy, jeśli takie listy wysyłają instytucje („Spokojnych i rodzinnych Świąt Narodzin Bożej Dzieciny i wszelkiej pomyślności w nowym, 2011 roku życzy Twój Sklep, polecając nowoczesne piły mechaniczne w świątecznym opakowaniu oraz ser żółty za 4,90…”) – jest to w sumie taka sama reklama, jak codziennie oferty wzbogacenia się za 10 dolarów, otrzymania dyplomu dowolnego uniwersytetu za 15, czy sprzedaży pigułek na powiększenie różnych części ciała (mózg nie wchodzi w grę…). Natomiast – cytując panią Henrykę Krzywonos – krew mnie jaśnista zalewa, gdy taki spam wysyłają do mnie prywatni znajomi lub kierownicy współpracujących ze mną instytucji. Przedświąteczna życzliwość sprowadza się do wymyślenia oryginalnego tekstu („Wesołych świąt i Szczęśliwego Nowego Roku życzy…”), zaopatrzenia go w ilustrację ukradzioną z Googla, a następnie do kliknięcia przycisku „wyślij” do wszystkich z mailowych kontaktów lub listy mailingowej. I z głowy aż do Wielkanocy. To niewątpliwie ogromna oszczędność czasu w stosunku do kart tradycyjnie pisanych i wysyłanych pocztą, a nawet – indywidualnie wymyślanych życzeń mailowych. Tylko, że taka pospiesznie odfajkowana powinność nie ma nic wspólnego ani ze świątecznym nastrojem wspominania znajomych, ani z życzliwością wobec bliźnich, ani nawet z mówieniem ludzkim głosem, które właściwe jest ponoć w Wigilię wszystkim zwierzętom, z wyjątkiem Naczelnych (nie mam na myśli redaktorów naczelnych…). Odwrotnie, jest po prostu manifestacją bylejakości i lenistwa i łagodnie mówiąc, ograniczonej kulturalności. Manifestowanie tego, że nadawca nie ma czasu albo inwencji na indywidualne życzenia, a rozsyła zbiorowe dlatego, że są święta, więc „wypada” je rozesłać życzenia jest całkowicie zbyteczne.

Ta rzekoma życzliwość internetowa jedynie zapycha sieć, skutkiem czego te indywidualne, osobiste i wyczekiwane życzenia docierają do nas ze znacznie większym trudem. Nie mam nic przeciwko temu, by korzystać z internetowych udogodnień życzeniowych (choć, nie przeczę, lubię kłaść pod choinką stertę tradycyjnych kart świątecznych), ale przecież i w tym przypadku wagę owych życzeń wyznacza trud, jaki w ich stworzenie włożymy.

Na Nowy Rok i Czytelnikom, i sobie chciałbym życzyć tego, byśmy dla przyjaciół mieli czas, bo to najcenniejsze, co możemy sobie nawzajem podarować.

 

 

Nowy Targ-Kraków, 28-12-2010