Po
ulicach Zakopanego przemykają rączo posiadacze kijków spacerowych, którzy zimą
wyglądali jak pechowcy, poszukujący swoich skradzionych nart, a teraz
przypominają nowoczesnych perypatetyków. Spóźnieni uczniowie Arystotelesa
przechadzają się trenując ręce, choć za czasów mistrza spacerując trenowali
rozum.
Najsłynniejszym perypatetykiem został ostatnio ginekolog, były wiceminister
zdrowia i aktywista PIS-u Bolesław Piecha, którego telewizja pokazała jak
dzielnie przebierając kijkami podąża przez miejski park, a rzecz towarzyszyła
felietonowi na temat tego, iż odpowiednio się odżywiając oraz spacerując pan
doktor schudł przeszło 20 kilogramów, musiał kupić krótsze paski, a pan redaktor
prowadzący wywiad wkładał mu ręce w spodnie, żeby pokazać, ile w sobie stracił
pan Piecha od czasu, gdy przestał być w rządzie. Żywy przykład zanikającego w
pasie pana wiceministra jest ilustracją tego, o czym mówił Pan Prezes, że rząd
Platformy doprowadza do anihilacji opozycji: maluczko, a dawnych członków rządu
pana premiera Kaczyńskiego trzeba będzie przywiązywać za nogę do miejskich
latarni, bo ani chybi odlecą, pozbawieni ciała i składek do OFE przez Tuska.
Martyrologię swą jednak pan minister przeżywa z radością i mówi o tym z
sympatycznym uśmiechem, zachęcając do chudnięcia resztę społeczeństwa. Jest to
nieco podejrzane, gdyż wygląda na popieranie rządowej polityki zaciskania pasa,
co może skutkować niewystawieniem doktora do wyborczej szpicy PIS, albo zgoła
karnym przeniesieniem do szwadronów Elżbiety Jakubiak, co zmusiłoby naszego
ulubionego perypatetyka do zdecydowanej zmiany politycznej siekierki na
pielgrzymi kij trackingowy. Cóż, może doktor już jest na pasku PJN?
Być
może jednak wykluczenie z jego diety wieprzowiny i alkoholu, oraz zamiana
samochodu na kijki wynika z sytuacji w świecie arabskim, gdyż fundamentaliści z
tamtego regionu ani nie piją, ani porządnie nie zakąszają, a z samochodów robią
barykady, jako że i tak z powodu cen na stacjach benzynowych do czego innego
użyć ich nie mogą.
W
Zakopanem przy Krupówkach można kupić kijki za kilkanaście złotych para, a
wersja „profesjonalna” kosztuje ok. 30 zł. Nie wiem, jaka profesja posługuje się
kijem, może politycy do zawracania Wisły, ale moją wątpliwość budzi przede
wszystkim fakt, że spacerowanie z kijkami nazywa się „nordic walking” i nie
wiem, czy ich użytkowanie nie będzie skutkować zachorowaniem na astmę.
Nowy Targ-Kraków, 15-03-2011