W dzisiejszych czasach nie ma znaczenia, gdzie się fizycznie mieszka. W dobie Internetu, bezpośrednich komunikatorów i szybkich połączeń lotniczych kwestia kontaktów międzyludzkich znacznie się ułatwiła. Ale nie zmieniło się jedno: człowiek ciągle chce widzieć w drugiej osobie człowieka, a nie garść elektronów… Rozszerzający się ciągle wszechświat oddala nas od siebie, nie tylko ze Słońca do Syriusza jest coraz dalej, ale ode mnie do ciebie też.
Pod koniec XIX wieku liczba gości w Zakopanem nie przekraczała 3 tysięcy osób rocznie. Wśród nich było ze trzystu przedstawicieli ówczesnych elit – profesorów, literatów, malarzy, muzyków, aktorów, dziennikarzy, polityków. Szansa na to, że mijany właśnie na Krupówkach turysta okaże się Paderewskim, Sienkiewiczem, Modrzejewską, Badenim czy Estreicherem była ogromna. Dziś nadal przedstawiciele elit bywają w Zakopanem, ale przemykają ulicami w terenowcach z przyciemnionymi szybami i raczej rzadko przechadzają się po deptaku, gdzie zresztą zniknęliby niezauważeni wśród trzech milionów turystów. Ale możliwość taka teoretycznie istnieje.
Nie spotkamy już Sławomira Mrożka na krakowskich Plantach, bo od 6 czerwca tego roku przechadza się po Promenade des Anglais w Nicei. Mógł tam po prostu pojechać, wynająć apartament i być dowolnie długo, nad Wisłą pozostając choćby duchowo, ale dość spektakularnie zlikwidował swoje mieszkanie w Krakowie, żegnając go na zawsze.
Nigdy nie widziałem Mrożka „na żywo”, w Nicei bywam niekiedy i uważam ją za jeden z europejskich symboli kulturowych, stąd obecność autora „Emigrantów” w tym właśnie mieście jest zapewne jak najbardziej uzasadniona. Jednak decyzję wielkiego pisarza o opuszczeniu Polski odebrałem jako votum nieufności do tego, co mógł tu obserwować od 1996 roku, kiedy powrócił po latach emigracji do Krakowa. Pojawiające się w mediach interpretowanie tej decyzji jako recenzji tego, co z naszym krajem zrobili twórcy tzw. IV RP jest zbytnim komplementem pod ich adresem, bo niczego specjalnego nie zrobili, ale byli katalizatorami tych wszystkich fobii i całej naszej zaściankowości, które mieli na sztandarach zarówno władcy PRL-u, jak RP, bez względu jaki numerek jej przypiszemy. Problem jest w ludziach, a nie we władzach, bo w demokracji władza jest jednak w pewien sposób odbiciem stanu społeczeństwa. Mrożek osiadł w Nicei, by patrzeć na kolorowych ludzi. To dla nas ważny sygnał, byśmy się nie poddawali schematom, zaściankowości i pozornemu bezpieczeństwo, jakie nam może zapewnić szary makijaż nijakości.
Szanuję decyzję wielkiego pisarza, ale mi żal, że z klombu przed naszym polskim domem zniknął następny kolorowy kwiat.
Nowy Targ-Kraków, 24-06-2008