Dziennikarska dociekliwość polega ostatnio na tym, by w jednej stacji telewizyjnej nie przegapić tego, co mówią z drugiej i powtórzyć to samo, tylko z własnym komentarzem. Wszystkie media mówiły o „ustawieniu” przez działacza PO przetargu na dzierżawę wyciągu narciarskiego w Niedzicy tak, by dostał się on w ręce zakopiańskiego biznesmena Andrzeja Stocha powiązanego ze znanym z podsłuchów CBA Rychem. Co się tego nakomentowali redaktorzy i ich goście! A Stoch w ogóle nie przystąpił do tego przetargu…
Nieważne: jest Rychu, jest Platforma, jest Stoch, w tle mafia włoska, a na celowniku premier Donald Tusk. Nie to, żeby go dziennikarze jakoś specjalnie nie lubili, tylko swoją niezależność można najlepiej wykazać przykładając żyletkę do oczu popularnego polityka. Zamówienie społeczne jest teraz takie, żeby znaleźć stenogram z toalety w zakopiańskim „Morskim Oku”, gdzie Krzychu rozmawiał z Mańkiem o tym, że Donald wygrał 6,50 drobnymi na ustawionym automacie u Jędrka. A jak nie Donald, to jego żona. Albo wnuk. Albo dziadek z Wermachtu.
Wszystko to skutkuje spadkiem popularności premiera, do czego przyczynił się ostatnio i on sam, chlapnąwszy publicznie za dużo o planowanej zmianie konstytucji, co chce zrobić demokratycznie, ale po latach zaborów, sanacji, komunizacji i lustracji demokracja sprawdza się u nas w ograniczonym stopniu – czego dowodem jest to, że jej największymi obrońcami są teraz politycy PIS. Prezydent w sondażach zyskuje, bo ostatnio z powodu przeziębienia mniej mówi. Wiadomo, że milczenie jest złotem, a mowa, zwłaszcza podsłuchana przez CBA, dźwięczy fałszywymi srebrnikami. W tej sytuacji nie dziwi poparcie dla Włodzimierza Cimoszewicza, który zasadzie nic nie mówi. Nawet nie mówi, że będzie kandydował. Kiedyś powiedział mądrze, że zagrożeni powodzią rolnicy powinni byli się ubezpieczyć, co zinterpretowano jako wypowiedź antyspołeczną i przestał być premierem. Idealnym kandydatem w naszych wyborach byłby Charlie Chaplin, który nic nie mówił, często się przewracał i miał w życiu pecha. Nie miał też konta w banku, źle wiązał buty i był biedny. Co prawda tylko w filmie, ale media najlepiej operują w sferze realizmu magicznego.
A przetarg w Niedzicy został unieważniony i wszystkie trzy wyciągi na polanie Sosny nadal będzie eksploatować ich właściciel - Zespół Elektrowni Wodnych. Polska z zapartym tchem czeka teraz na wyjaśnienie, skąd elektrownia ma te orczyki.
Nowy Targ-Kraków, 1-12-2009