Maciej Pinkwart

Podwiązka

 

 Tutaj skan artykułu

 

Jest rok 1348. Król Edward III bawi się na balu dworskim na przedmieściu Londynu. Jego partnerka w tańcu w pewnym momencie gubi podwiązkę. Błękitna wstążka leży na podłodze, uczestnicy balu zaczynają się śmiać, a skonfundowana dama nie wie, gdzie się schować ze wstydu – intymny bądź co bądź gadżecik znalazł się na oczach wszystkich, no a były to czasy, w których na balach nie pokazywano jeszcze bielizny, dopiero potem i to tylko wybranym. Król podnosi podwiązkę, zawiązuje sobie pod kolanem lewej nogi, toczy wzrokiem po chichoczących dworakach i wypowiada słynne zdanie, które potem stanie się dewizą Orderu Podwiązki:

- Honi soit qui mal y pense – Hańba temu, kto źle o tym myśli…

Być może to tylko legenda. Ale właśnie wtedy, mimo trwającej wojny stuletniej ustanowiono jeden z najbardziej prestiżowych orderów świata, mający najdłuższą – po papieskim „Orderze Jezusa” – tradycję na świecie. Kawalerowie Orderu Podwiązki tworzą skupioną wokół króla Anglii gwardię osób szlachetnych, które uznają za zasadę odrzucenie złego myślenia i sądzenia po pozorach. Walkę o prawo i sprawiedliwość – zgodnie z prawem i ze sprawiedliwością.

Dawne czasy… Współcześnie mężowie (i kawalerowie…) stanu stosują, zdaje się, dewizę odwrotną – hańba temu, kto o tym źle NIE pomyśli. Były minister sprawiedliwości publicznie mówi, że pewien człowiek już nikogo nie pozbawi życia, insynuując że jest on mordercą, mimo że nie tylko nie jest jeszcze skazany prawomocnym wyrokiem, ale nawet nie jest o nic formalnie oskarżony. I minister nie ponosi za to żadnej kary – poza tym, że z woli wyborców przestaje być ministrem, co też uważa za formę represji. Teraz staje przed sądem z oskarżenia prywatnego i wmawia nam, że to wszystko wina dziennikarzy. Prawo stanowi, że nikt nie jest winny, póki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem. Znane są precedensowe orzeczenia sądów (nie u nas, niestety), które skazywały na wysokie grzywny lub więzienie osoby, publicznie mówiące o złodzieju „złodziej” zanim sąd taką sentencję ogłosił. Hańba temu… Hańba? To pojęcie w polityce nie istnieje. Minister nagrywa potajemnie (co jest złamaniem prawa) innego ministra w nadziei, że tamten się sypnie, bo ma zlecenie znaleźć na niego haka. Urząd zwalczający łapówkarstwo wręcza łapówkę osobie, którą podejrzewa o branie łapówek, usłużni dziennikarze nazywają ją łapowniczką, a wyroku nie ma.

Że to było i nie wróci? No, nie wiem. Publiczność nadal oklaskuje ludzi, którzy powinni ponieść odpowiedzialność za łamanie zasad – bo głośno krzyczą popularne frazesy. Wciąż chętniej angażujemy się w burzenie niż budowanie, w wojnę niż w pokój. Znana prawda, że nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg prowadzi często do fatalnych decyzji, nie tylko u wyborców, ale i u wybranych.

Nowy Targ-Kraków, 16-09-2008