Maciej Pinkwart

Pociąg do senatora

 

 Tutaj skan artykułu

 

Przez niemal sto lat funkcjonowała lokalna kolej między Nowym Targiem a Czarnym Dunajcem, a przez pewien okres łączyła Podhale z transeuropejską linią Koszyce – Kralovany, i dalej – do czeskiego Bohumina. Ostatnią miejscowością po polskiej stronie było Podczerwone. W Podczerwonem mieszka senator PIS-u, Tadeusz Skorupa.

Pan senator zaproponował ostatnio reaktywowanie kolei. Niewątpliwie zna się na pociągach, bo ma firmę transportu samochodowego. Pomysł jest świetny, choć trochę odjechany. Przez kilkadziesiąt lat kolej czarnodunajecka umożliwiała wyjazdy do pracy do „miasta” i na zakupy do Suchej Góry, leżącej w ówczesnej Czechosłowacji, z którą wtedy się nie lubiliśmy. Ale po II wojnie światowej zaczęliśmy się z sąsiadami lubić, jak to we wspólnym bloku, więc kolej granicy już nie mogła przekraczać, podobnie jak pasażerowie. W 1989 r. zdemontowano zarazem PRL, jak i kolej do Podczerwonego. Tory rozebrano dwa lata później i dziś tylko niewielki wzgórek ziemny pokazuje miejsce, którędy jechały pociągi. Jako pamiątka została ulica Kolejowa w Czarnym Dunajcu i stacja w Podczerwonem.

Całkowicie akceptuję pomysł pana senatora, bo co jak co, ale pociągi, a zwłaszcza stacje jego formacji politycznej się udawały jak nic innego. Pociąg do władzy i stacja we Włoszowej są tego dobrymi przykładami. Mała Włoszczowa w Podczerwonem z pewnością by się nam przydała, szczególnie w dni targowe, kiedy szosa jest do imentu zapchana Słowakami, robiącymi zakupy w naszej bezeurowej Wschódazji. W dodatku, w pobliskim Czarnym Dunajcu przy Kolejowej jest fantastyczna dyskoteka „Dragon” – największa na Podhalu, do której jeździć samochodem nie wypada, więc gdybym mógł dojechać tam pociągiem, to bym zaprosił pana senatora i dopiero byśmy poszaleli. Zwłaszcza, że w pociągach nie każą na razie dmuchać w alkomaty, a co jak co, ale po czarnodunajeckiej żentycy odjazd jest wprost dragoński.

Do reaktywowania pociągu do pana senatora ma się przyczynić finansowo Unia Europejska, której partia pana senatora nie kocha, ale z niej wysysa ile prezes pozwala, co jest zgodne z rolniczą tradycją okolicy, w której pan senator przebywa regenerując siły po ciężkiej pracy na Wiejskiej: krowy nie trzeba kochać, żeby ją wydoić.

Wszystko to jest może futurystyczne i kosztowne, ale warto spróbować. A zobaczyć pana senatora tańczącego z Dodą w klubie „Dragon” w Czarnym Dunajcu – bezcenne. O ile oczywiście pan prezydent pozwoli.

 

 

 

Nowy Targ-Kraków, 16-02-2010