Maciej Pinkwart

Pieszczoch

 

 Tutaj skan artykułu

 

Prasa doniosła, iż pewien Wielki Krakowski Kompozytor przyznał, iż nie lubił Karola Szymanowskiego, bo był on pieszczochem reżimu. Ale w końcu polubił jego muzykę, gdy zaczął dyrygować orkiestrą, wykonującą jego utwory.

Gdy WKK mówi o byciu pieszczochem reżimu, to wie, co mówi. Szymanowski w ostatnim okresie życia był rzeczywiście rozpieszczany przez reżim sanacyjny, który łożył na jego leczenie za granicą, choć pieniądze te wpływały zawsze za późno i największy (przed WKK) polski kompozytor musiał żebrać u dyrektora Grand Hotelu w Grasse, by ten zechciał sprolongować mu spłatę kredytu. W zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie jest dokument, zawiadamiający sekretarkę Szymanowskiego o tym, że ma do odebrania kolejny zasiłek dla umierającego na obczyźnie szefa, w kwocie 300 złotych, co stanowiło około 1/3 honorarium, jakie Szymanowski dostawał za udział w koncercie, gdy występował jako pianista. Szkoda, że nie dyrygował: za dyrygowanie, nawet nielubianą muzyką, stawki są większe. Ale Szymanowski nie uszczuplił już sanacyjnego skarbu o tę kwotę: przyznano mu ją na dwa dni przed śmiercią.

A jaka była sytuacja Szymanowskiego za czasów reżimu komunistycznego? Niewątpliwie nie cierpiał w tym czasie tak straszliwie jak WKK, bo zmarł w 1937 roku. Niektóre utwory Szymanowskiego w czasach komuny wydała reżimowa oficyna PWM, co oczywiście w żadnej mierze nie dotyczyło innych kompozytorów, a nawet utwory te były niekiedy wykonywane. W pewnej mierze wykonywano również innych kompozytorów, ale przyjmowali oni zlecenia z wyraźną abominacją, demonstrując w domu swoją niechęć do tego rodzaju prób przekupstwa. Karol Szymanowski co prawda był potomkiem starej polskiej szlacheckiej rodziny, ale przecież z punktu widzenia reżimu urodził się w Związku Radzieckim. Nie kupił od reżimu żadnego dworku, żeby wydrzeć go bolszewii, a wręcz przeciwnie – stracił swoją własność na Ukrainie, co przedstawiano jako sowiecką represję, ale to perfidia ustroju, który ukrywał w ten sposób swojego uśpionego, snem wiecznym, agenta. No i, dodajmy, Szymanowskiemu za komuny nigdy nie odmówiono wydania paszportu, a jego muzykę niekiedy grano na Zachodzie, przez co twórca „Harnasiów” pośmiertnie uwiarygodniał ustrój socjalistyczny. Że innych, w tym WKK, grano więcej? A, bo oni w ten sposób protestowali przeciwko reżimowi.

Najlepszym jednak dowodem na to, że Szymanowski był pieszczochem reżimu jest to, iż jego imieniem ochrzczono liczne szkoły muzyczne, filharmonię, akademię muzyczną, a nawet jedną góralską chałupę, a w dodatku spoczywa w krypcie na Skałce, którą dla obecnych Wielkich trzeba będzie teraz specjalnie powiększyć. W dalekiej przyszłości, ma się rozumieć.

 

 

Nowy Targ-Kraków, 3-02-2009