Ostatni przed wojną burmistrz Zakopanego, Eugeniusz Zaczyński, pochodził z konkursu. Przedtem był urzędnikiem samorządowym na Śląsku, miał transparentny życiorys, był człowiekiem nieposzlakowanie uczciwym, o doskonałym zdrowiu i znakomitych kwalifikacjach zawodowych. To wszystko musiał udowodnić stając do konkursu.
Dlaczego wiec teraz, gdy tak często i chętnie nawiązuje się do tradycji z okresu międzywojennego, musimy się męczyć przez całe kadencje z rozmaitymi amatorami o wątpliwej reputacji i jeszcze gorszych kwalifikacjach, o których zdrowiu wypowiada się nie lekarz, tylko IPN? Dlaczego, aby prowadzić samochód musimy przedstawić świadectwo lekarskie, zdać egzamin i potem zawsze być trzeźwymi, podczas gdy prowadząc nawę państwową już niekoniecznie?
Ale z drugiej strony jacy bylibyśmy nieszczęśliwi gdyby rządzili nami uczciwi, zdrowi i niepijący fachowcy, nie biorący łapówek i nie traktujący swej pracy ani jak uprawianie prywatnej grządki, ani jak krucjaty połączonej z konkwistą... Byłby to świat cyborgów, podobnych nie daj Boże do prezesa Pawlaka zanim się zestarzał. A ile osób straciłoby pracę! Tłumy rzeczników i PR-owcow, tłumaczących nam że władza mówiąc „białe” ma „w sposób oczywisty” na myśli czarne, lekarzy, wymyślających pomroczność jasną, choroby goleniowe i filipińskie, czy postkartoflową sraczkę, czy wreszcie dziennikarzy, robiących ambitne materiały, polegające na podtykaniu sitka politykowi A, żeby skomentował to, co powiedział polityk B i odwrotnie. W dodatku my sami, zwykle kompetentniejsi, zdrowsi, mający się za mądrzejszych i uczciwszych od rządzących, od razu poczulibyśmy się gorsi od tych, których teraz przeważnie wybieramy na obraz i podobieństwo swoje. Polska rządzona normalnie byłaby krajem nie do zniesienia przez Polaków. Moglibyśmy oczywiście wzorem Francuzów debatować godzinami na temat urody i figury pani prezydentowej, ubranej lub nie i to jest naprawdę znakomita alternatywa, zwłaszcza gdy chodzi o żonę prezydenta Francji.
Konkursy na burmistrzów lub wójtów (nie mówiąc już o władzy wyższych szczebli) wydaja sie wszakże być zamachem na świętą zasadę naszej demokracji, którą jest prawo do wybierania złych władz po to, by można było potem wieszać na nich psy (o kotach nawet nie wspominam, by nie prowokować ekologów z CBŚ). Ale może jako program minimum warto by było do życiorysu kandydata w wyborach do władz dołączać świadectwo zdrowia psychicznego, oraz przeprowadzić jakiś prosty test - na przykład na znajomość hymnu polskiego, obsługi komórki i bankomatu czy, powiedzmy, umiejętność wypełnienia wniosku aplikacyjnego o subwencję z Unii Europejskiej. In English, of course.
Nowy Targ-Kraków, 29-04-2008