Elżbieta Jakubiak, była urzędniczka kancelarii Pana Prezydenta Kaczyńskiego i minister sportu, obecnie znana jako matka dzieci, które w czas Pierwszej Komunii nawiedził Pan Prezes Kaczyński, nie zaprzeczyła, gdy Monika Olejnik pytała ją, czy jej zdaniem przyczyną katastrofy 10 kwietnia był zamach. Dzień później „Gazeta Polska” napisała na pierwszej stronie, iż to na pewno był zamach. Weźmy na smycz Sabę i przez chwilę pójdźmy tą drogą. Technika zamachu nas teraz nie interesuje. Zadajmy klasyczne pytanie: cui prodest? Komu przyniosło to korzyść?
Rosjanom? Kaczyński ruskich nie cierpiał, obsesyjnie popierając wszystkich, którzy próbowali Moskwie zaszkodzić. Przypadki Czeczenii i Gruzji są – wśród innych – wystarczająco wymowne. Na pewno niechęć była wzajemna. Ale dni jego prezydentury były już policzone. Usuwanie go w momencie, gdy jeszcze nawet nie podjął decyzji o ponownym kandydowaniu, byłoby nonsensem i mogło tylko przynieść skutki odwrotne od zamierzonych. Planowanie zamachu na własnym terytorium nie przyszłoby do głowy nawet najgłupszemu dyrektorowi sowchozu. Platformie? Z tych samych powodów byłaby to piramidalna głupota. Rządząca ekipa powinna na rękach nosić prezydenta, który był symbolem obstrukcyjnej i destrukcyjnej polityki PIS-u i który symbolizował powolne znikanie tej partii ze sceny politycznej. Afgańskim talibom? Ci zaatakowaliby na terytorium Polski, lub u siebie, zresztą tak wyrafinowana technika, jaka byłaby tu potrzebna, jest dla nich niedostępna.
Cui prodest? Hekatomba, unicestwiająca polityków wszystkich opcji, nie przyniosła nikomu korzyści, tylko stratę, choć oczywiście chórek insynuatorów krzyczy, że jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio winne są ruskie i tuskie, no i że to „oni” mają radochę, bo to „my” straciliśmy wybitnego męża stanu. Jestem przekonany, że niektórzy nawet wierzą w to, co mówią. Z insynuacjami jednak trzeba obchodzić się ostrożnie, bo mogą przekształcić się one w broń o odwróconym kierunku rażenia. Która partia zaczęła zyskiwać w sondażach po katastrofie smoleńskiej? Jaki polityk zaczął mieć niemal dwukrotnie większe poparcie w sondażach niż zmarły „wybitny mąż stanu”? Jaki kierunek polityczny zyskał po 10 kwietnia? Cui prodest? No, właśnie.
Ale przecież w takie insynuacje nikt też nie wierzy. Więc trzeba uspokoić emocje i nawet ujawnienia treści czarnych skrzynek nie należy przyspieszać, bo mogą stać się granatem, który wybuchnie po niewłaściwej stronie barykady.
Nowy Targ-Kraków, 25-05-2010