Ostatnio wszczęta wojna w sprawie krzyży w szkołach czy instytucjach państwowych wydaje się kolejną próbą skierowania uwagi ludzi na kwestie ideologiczne, co zapewne jest w warunkach polskich zapowiedzią zbliżającej się kampanii wyborczej – za każdym razem wspierającej się sprawami światopoglądowymi: aborcją, preambułą Konstytucji, metodami przysparzania światu kolejnych parafian… Argumentacja przeciwników krzyży jest szczególnie nielogiczna: gdybyśmy przyjęli pogląd, że krzyż w klasie narusza uczucia uczniów czy nauczycieli innej niż chrześcijańska wiary i niewierzących – to trzeba by zburzyć wszystkie kościoły, koło których niewierzący mogą przechodzić, zlikwidować symbole ratownicze: błękitny i (zwłaszcza!) czerwony krzyż, nie mówiąc już o dwuznaczności istnienia w kanonie lektur powieści „Krzyżacy”… Nie wydaje się, że powieszenie jakichkolwiek symboli na jakiejkolwiek ścianie może zmienić czyjeś poglądy, o czym świadczy choćby cały polski Episkopat i kierownictwo PIS i PO, nauczane w szkołach, gdzie wisiał orzeł bez korony, tudzież portrety towarzysza Wiesława, premiera Cyrankiewicza i marszałka Rokossowskiego… Podobnie zresztą, jak – niestety – krzyże w klasach nie przerobiły uczniów w aniołów: czy źle widziałem, że w tle filmiku pokazującego jak uczniowie wsadzają na głowę nauczyciela kosz od śmieci widniał symbol – jak to polski Sejm poucza Trybunał w Strasburgu – „poświęcenia dla drugiego człowieka”?
Walka z symbolami jest równie idiotyczna i nieskuteczna, jak walka przy pomocy symboli. Sacrum i profanum powinny mieć swoje miejsca i jeśli będziemy wierzyć w to, że powieszenie krzyża w jakimkolwiek miejscu przysporzy Krzyżowi wiernych – jesteśmy w gruncie rzeczy totemistami. O tym powinni pamiętać zarówno antagoniści, jak i prozelici.
Pewien powoli już zapominany góral powiedział kiedyś, iż można tak pokochać krzyż, że się zrezygnuje z zejścia z krzyża w dniu Zmartwychwstania. Powiedział też, że pobożność jest niezwykle ważna, ale rozumu nie zastąpi. Szkoda, że tej maksymy nie powieszą sobie obok symboli na sali obrad radni podhalańscy, który zaczynają sesję modlitwą, a kończą pyskówką.
Warto też przypomnieć i takie spostrzeżenie, które ów góral – ksiądz profesor Józef Tischner – zostawił w testamencie swoim przyjaciołom i przeciwnikom: jeszcze nie widziałem nikogo, kto stracił wiarę, czytając Marksa, za to widziałem wielu, którzy stracili ją przez kontakt z księżmi.
Nowy Targ-Kraków, 8-12-2009