Maciej Pinkwart

Królewska linia

 

 Tutaj skan artykułu

 

Po ustaleniach historyków IPN, dowodzących ponad wszelką wątpliwość, że jeden z kandydatów na urząd prezydenta pochodzi w prostej linii od króla Władysława Łokietka, który choć nikczemny wzrostem wielki był duchem i dawszy Niemcom łupnia pod Płowcami zjednoczył podzielony kraj - w sondażach przedwyborczych zapanował chaos. Jednocześnie uaktywniły się określone siły, chcące wykorzystać ten historyczny moment, a nawet przedstawiono projekt konstytucji, próbujący pogodzić wiek XXI z czasami Łokietka i XIV-wieczną obyczajowością. Na Podhalu ujawniła się zakamuflowana dotąd pod ludowym przebraniem partia monarchistyczna, domagająca się przekształcenia Polski w monarchię dziedziczną, w której tron byłby elekcyjny w ramach Rodziny (z wyłączeniem rodziny Corleone). Mają zostać przywrócone dawne tytuły księcia, hrabiego i markiza, a jako wyraz państwa solidarnego będą zniesione tytuły i stopnie naukowe. W ramach ustawy o parytecie co drugi mężczyzna będzie kobietą. Król, prezydent, prymas i przewodniczący związków zawodowych w Stoczni Gdańskiej będą mieli prawo weta wobec decyzji rządu i sejmu, chyba, że premierem będzie Brat lub Ojciec.

Demokracja lokalna realizowana będzie w sposób bezpośredni, co już tak dobrze sprawdza się na Podhalu. Etnografowie IPN prowadzą obecnie prace eksperymentalno-badawcze nad adaptacją ciupagi w innych obszarach samorządności. Zreformowane wojsko wobec rosnącego kryzysu energetycznego powróci do koni, wykorzystywanych jako środek transportu i jako machina bojowa: przykłady z Gubałówki i Krupówek, gdy konie skutecznie atakowały obcych, dowodnie świadczą, że już niebawem cały świat będzie nam zazdrościł naszego PKB (Podhalańskiego Konia Bojowego).

W nowej konstytucji problem globalnej obronności kraju rozwiązany zostanie na wzór góralski: ewentualni najeźdźcy załamią się po kilkunastu kilometrach jazdy zakopianką, której model, tak doskonale sprawdzający się od lat na odcinku między Poroninem a Zakopanem, rozszerzony zostanie na cały kraj. Atak lotniczy będzie oczywiście możliwy, jednakże pod warunkiem przywiezienia przez agresora własnego lotniska. Środki, odzyskane poprzez zaniechanie inwestowania, zapewnią dalszy rozwój naszego kraju we właściwym kierunku po ofiarowaniu ich na fundację radiową. Tam wykorzystają je po ojcowsku.

I pomyśleć, że taką świetną inicjatywę wyzwoliło odkrycie królewskiej linii kandydata. A przecież Andrzej Olechowski ma dwa metry wzrostu i w niczym nie przypomina króla Łokietka.

 

 

 

 

Nowy Targ-Kraków, 19-01-2010