Polskie życie polityczne zaczyna przypominać izbę przyjęć w szpitalu psychiatrycznym przed halnym wiatrem, więc by o nim pisać trzeba specjalistycznej wiedzy, której mój politologiczny doktorat nie uwzględniał. Zatem będzie o pogodzie, która jest dobra. To znaczy – niedobra. Ponieważ obecna sytuacja w coraz większym stopniu przypomina najśmieszniejsze czasy PRL-u, nie od rzeczy będzie przypomnienie starej anegdoty, opowiadanej gdzieś tak za wczesnego Gierka: kraj rozwijałby się doskonale, gdyby nie nawiedzające nas co roku cztery klęski żywiołowe: wiosna, lato, jesień i zima.
Lato już kolejny rok z rzędu jest gorące i ta klęska urodzaju skutkuje tym, że ludzie: a. na Podhale tłumnie przyjeżdżają, b. chodzą w góry w ilościach hurtowych, c. wypijają morze piwa, coli i mineralnej oraz d. jak się tym wszystkim zmęczą, to szukają rozrywki, w czasie której mogą spokojnie posiedzieć w cieniu. Wszystkie te rzeczy są niedobre, albo zgoła tragiczne, bo jak wygląda dojazd na Podhale, wszyscy wiemy. W górach tłok, pioruny mają łatwy łup, a w dodatku zadeptywane szlaki i rozdeptywane niedźwiedzie wkrótce uciekną do podlaskich mateczników koło Budy Ruskiej, gdzie wykończą je komary i ochroniarze prezydenta Komorowskiego. Wypite napoje w efekcie procesów technologicznych w ludzkich organizmach poprzez nieszczelne oczyszczalnie trafiają z powrotem do rzek, skąd wzięto wodę do ich produkcji, czego skutkiem może być kolejna powódź, której winien będzie rząd. Ten rząd. Rozrywki kulturalne, jakie Zakopane oferuje turystom są tak interesujące, że po powrocie przestaną oglądać w telewizji nawet wysublimowane artystycznie programy rozrywkowe, choćby „Jak to leciało?”, tłumnie szturmując teatry, opery i sale koncertowe, o kolejkach przed galeriami, a nawet księgarniami już nie wspomnę.
Jednakże per saldo bilans wydaje się dodatni, bowiem zarówno traumatyczne, jak i estetyczne przeżycia w czasie urlopu niewątpliwie wpłyną dodatnio na wydajność pracy, skutkiem czego Polska będzie rosła w siłę, a ludzie będą żyli dostatniej. Z tym marzeniem z czasów Wielkiego (choć komunistycznego, jak w Sosnowcu mówił Nieomylny) Patrioty świetnie koresponduje informacja o tym, że już w najbliższych sezonie wyborczym burmistrz Nowego Targu w dawnym schronie przeciwatomowym w siedzibie urzędu miejskiego – wzorem Prudnika - zamierza urządzić muzeum PRL-u.
I w ten sposób PRL zejdzie do podziemia. Aha, miało nie być o psychiatrii.
Nowy Targ-Kraków, 27-07-2010