Kiedy z początkiem XX wieku powstawała nowoczesna arteria, łącząca zakopiański dworzec kolejowy z Krupówkami, nazwano ją „Marszałkowską”, na cześć marszałka krajowego, czyli premiera rządu Galicji. Był nim wtedy Stanisław Badeni, który też pierwszy przeszedł (pieszo!) nową ulicę w 1904 roku. Zakopiańczycy wykazali się wówczas wielkim pragmatyzmem, bo nie powiązali nazwy z konkretną osobą, tylko z funkcją – osoby na stanowiskach marszałka się zmieniały, ale stanowisko pozostawało. Potem funkcję marszałka wraz z całą Galicją zmiótł wiatr historii i ulicę nazwano imieniem Tadeusza Kościuszki, co będzie trwać do czasu, aż IPN udowodni, że naczelnik był kryptokomunistą (Uniwersał Połaniecki!) i agentem Moskwy (lojalka po Maciejowicach).
Ten pragmatyzm Zakopanego przejawiał się w nazewnictwie ulic i później, kiedy jedną z ulic nazwano imieniem „Bohaterów Wojny” – nie dodając, której, a inną – „Partyzantów” – nie precyzując, jakiej formacji.
Ostatnio znów politycy i słuszni kombatanci mówią o likwidacji pomnika na Snozce, zaprojektowanego przez Władysława Hasiora. Nie konserwowany z powodów politycznych pomnik dzięki wandalom i przyrodzie niszczeje i niedługo ulegnie naturalnej likwidacji, ale wówczas żadna partia nie mogłaby sobie przypisać zasługi za wykarczowanie tego „ubeckiego fetysza”. W gruncie rzeczy chodzi nie o pomnik, tylko o jego dedykację, poświęconą pamięci tych, którzy „polegli w walkach o utrwalanie władzy ludowej”. Według obecnej wykładni historii, ci którzy w tej walce polegli, nie są warci pamięci. Wcielono ich przymusowo do wojska, a oni strzelali na rozkaz do tych, którzy do nich strzelali. Dyskusja na ten temat jest bezprzedmiotowa i zbyteczna – dedykację trzeba usunąć. Taka też była wola Władysława Hasiora, który chciał poświęcić swoje dzieło wszystkim, którzy w owych tragicznych latach polegli, zmuszeni przez los, historię i obce potencje do walki między sobą. Czy pomnik nie mógłby być po prostu dziełem artystycznym i zdobić Podhale tak, jak inne prace Hasiora zdobią Koszalin, Szczecin, Kopenhagę czy szwedzkie Södertälje?
Nie, nie mógłby. Póki będzie trwać obecne rozumienie historii jako pola bezustannej walki politycznej, zawsze znajdą się nowi partyzanci, gotowi wykazywać swą tanią dziś odwagę poprzez plugawe napisy na pomnikach, przez niszczenie sztuki i opluwanie jej twórców. Hasiora zatem powinno się wytrzebić ze Snoski, „Organy” sprzedać Norwegom lub Francuzom, a za uzyskane pieniądze postawić tam Pomnik Kartofla. A co, dlaczego ma być tylko w Biesiekierzu i na Łęgach Dembińskich?
Nowy Targ-Kraków, 18-11-2008