Maciej Pinkwart

Granica

 

 Tutaj skan artykułu

 

Obudził mnie dźwięk przychodzącego SMS-a. Na zegarze była szósta rano. Wiadomość informowała mnie, że sieć T-Mobile wita mnie na Słowacji. Wyjrzałem za okno: za osiedlowym sklepem jak co dzień samochody dostawcze wyładowywały nocne pieczywo, ci sami co zawsze konsumenci wypijali pierwsze poranne piwo i wrzucali puste puszki do koszy z napisem „psie odchody”, psy załatwiały poranne potrzeby na klombach różowych floksów. Byłem w dalszym ciągu w stolicy Podhala, bo porannej poetyki Nowego Targu nie sposób pomylić z czymkolwiek innym.

Kolejny SMS potwierdził, że jestem na Słowacji, podał mi numery telefonów polskiej ambasady w Bratysławie i uprzedził, że za wysłanie MMS-a do Polski będę musiał zapłacić prawie jedno euro. Wynikało z tego, że w nocy granica została przesunięta i Nowy Targ włączono do sąsiedniej republiki. W pierwszej chwili nawet się ucieszyłem, bo pomyślałem, że to może być jedyny sposób na to, by w nowotarskich sklepach znalazło się słowackie piwo i na to, by przez Podhale można było przejechać nowoczesną autostradą, które tak szybko budują Słowacy. Potem pomyślałem, że za to piwo będę musiał zapłacić w euro, przeliczyłem, ile wyniesie moje honorarium liczone w europejskiej walucie i mina mi trochę zrzedła.

Włączyłem radio.

Grało polskie piosenki, więc zanim w panice je wyłączyłem, uświadomiłem sobie, że dalej jestem skazany na Andrzeja Piasecznego, Łukasza Zagrobelnego i Kasię Kowalską. Poprzedniego dnia zostałem powitany na Słowacji już w polskim Piekielniku, a wcześniej słowacka telefonia proponowała mi swoje usługi w polskich Krempachach, Zębie, Cichem, a nawet Bukowinie. Inwazja słowacka odbywa się wyłącznie w sferze telekomunikacyjnej – nasze sieci komórkowe mają zbyt duże oka, przez które swój połów prowadzą sąsiedzi. Niby bardzo to podkreśla naszą wspólną europejskość, ale najbardziej europejski będzie rachunek telefoniczny, w którym okaże się, że wiele krajowych rozmów prowadziliśmy za pośrednictwem zagranicy.

Ale pretensji mieć nie mogę – w końcu, przez tyle lat pisałem o konieczności zniesienia granicy polsko-słowackiej... W dodatku, odgrywamy się na Słowakach w dziedzinie radiofonii: jeszcze kilkadziesiąt kilometrów na południe od granicy nadal słychać Andrzeja Piasecznego, Łukasza Zagrobelnego i Kasię Kowalską.

 

Nowy Targ-Kraków, 22-09-2009