Trochę mnie dziwi dość agresywna dyskusja, jaka rozpętała się po oświadczeniu władz Związku Podhalan o tym, że zamierzają wystąpić w najbliższych wyborach samorządowych jako samodzielny komitet wyborczy. Ordynacja nie pozostawia pod tym względem żadnych wątpliwości: kandydatów mają prawo wysuwać partie polityczne, organizacje społeczne i grupy obywateli. A zatem i Związek Podhalan. Co więcej – trudno znaleźć organizację, która w większym stopniu jest reprezentatywna dla naszego terenu, i która go lepiej zna. Można się spierać, czy podzielony na niewielkie jednostki terenowe i niekiedy wewnętrznie skłócony politycznie (a i personalnie) Związek może wystawić dobrych kandydatów, ale te wątpliwości po pierwsze dotyczą wszystkich organizacji, a po drugie – to już kłopot samego Związku. W dodatku jakaś jedna, wspólna reprezentacja może się przydać co najwyżej na szczeblu wojewódzkim, w pewnym też stopniu powiatowym. Ale tam, gdzie demokracji powinno być najwięcej i najsprawniej powinna ona działać – w gminach i miastach – w sumie i tak głosujemy na konkretnych ludzi, którzy powinni być reprezentantami naszych spraw, a nie interesów partyjnych czy związkowych.
Należy odróżnić wybory samorządowe od ewidentnie politycznych wyborów parlamentarnych. Rządy w kraju – sprawne, skuteczne i nowoczesne, o jakich jak na razie ciągle tylko marzymy – mogą być realizowane tylko przez zorganizowane w partie grupy polityczne. Zarządzanie sprawami lokalnych społeczności zaś wymaga menadżerów, harmonijnie łączących interesy jednostek z interesami wszystkich mieszkańców. Bo to wcale nie jest tak, że mieszkańcy ulicy Strążyskiej będą głosować na tego sąsiada, który wyrwie wszystkie pieniądze z budżetu na poprawę nawierzchni i lepszą komunikację na tej ulicy, kosztem dopłat dla nauczycieli na Harendzie. Powtórzmy sobie jak mantrę: interes społeczny nie jest sumą interesów prywatnych.
Związek Podhalan, zrzeszający przecież nie członków grup folklorystycznych i sprzedawców oscypków, tylko normalnych, znających potrzeby lokalne ludzi, może więcej od przeciętnej zaangażowanych w sprawy regionu – powinien w jak największym stopniu uczestniczyć w wyborach. Partie polityczne i cała wielka polityka zaś powinna trzymać się od samorządów możliwie jak najdalej, bo spory światopoglądowe, historyczne czy ideologiczne tylko przeszkadzają – i w wyborach, i w zarządzaniu sprawami lokalnymi.
Nowy Targ-Kraków, 14-09-2010