Niestety, od absurdu nie da się już uciec w absurd, bo wnet przyjechałoby pogotowie z kaftanikiem o nieco za długich rękawach. A wiadomo to, czy pogotowie zawiezie nas do lekarza czy wprost na cmentarz? A na cmentarzu korupcja… Zresztą lekarza znów wyprowadzili kajdankach, a samorząd zwolnił z pracy wszystkie pielęgniarki, bo odmówiły współpracy z księgową w dziele obniżania ich pensji…
Z Krakowa do Warszawy samolot leci 50 minut, ale za to z Poronina do Zakopanego samochód jedzie tylko 45 minut. Do Gdańska samolotem 2 godziny z Krakowa, i do Wieliczki też 2 godziny. Tylko do Gdańska lepiej nie jechać, bo tam nawet piłkarze zamiast grać – nagrywają.
Premier powiedział niedawno, że Polska jest perłą w koronie Unii Europejskiej. Powiedział to co prawda w kontekście kolejnego zawału finansowego polskich stoczni, ale efekt osiągnął: egzekucja odbędzie się dopiero jesienią, no a do tego czasu może się jeszcze sporo zdarzyć – na przykład możemy zarobić krocie na sprzedaży biletów do europejskiego parku rozrywki, w jaki przekształca się nasz Lechistan. Spektakl jest trochę trudny dla niewyrobionego widza z Zachodu, który może nie zrozumieć dlaczego dla Polski taki ważny jest fakt, iż jeden aktor o imieniu Lech oskarża drugiego aktora o imieniu Lech o to, że ma na imię Bolek. Popularny salonowo-uliczny numer z powszechnym nagrywaniem wszystkich na przenośne dyktafony jest oczywiście alegorią do wieloletniej walki z komuną, która robiła to samo, ale na znacznie gorszym sprzęcie, przez co upadła. Jeśli ceniony biznesmen nagrywa prezydenta miasta to prezydent jest na straconej pozycji, ale jeśli prezydent kraju nagrywa ministra, to minister jest na straconej pozycji, bo prezydent i tak nie ujawni co nagrał, jeśli w ogóle ktoś mu włączył sprzęt. Nagranie nieujawnione jest ciekawsze, podobnie jak poufne porozumienie naszego prezydenta z prezydentem Francji w nieznanej sprawie, które jest tak tajne, że nie wie o nim nawet prezydent Francji.
Ktoś, kto sądziłby, że prezydentowi sporego kraju w Europie nie przystoi zajmować się taką zabawą, jest w poważnym błędzie. Prezydent rozpoczął swoją karierę od udziału w dziecięco-gangsterskim filmie i po prostu teraz gra kolejną rolę, do której potrzebny jest postsynchron. Nic też dziwnego w tym, że jego partia rezygnuje z bycia nagrywaną przez telewizję TVN, bo przecież politycy sami potrafią się wzajemnie ponagrywać.
Uciec w większy absurd już nie można. Nie da się też powiedzieć za Alfredem Jarrym, że rzecz się dzieje w Polsce, czyli nigdzie. Z króla Ubu można było się śmiać, ale śmiech z naszej rzeczywistości niewiele nam pomoże. Bo jest co prawda śmiesznie, ale niezbyt wesoło.
Nowy Targ-Kraków, 22-07-2008