Gdy byli jeszcze szewcy – nie pouczali krawców jak szyć ubrania. Teraz wszyscy pouczają wszystkich. Przede wszystkim zaś dziennikarze, którzy już dawno przestali informować (to robią w redakcjach młodsi stażyści), wyłącznie oceniają i poprawiają innych. Pół biedy, jeśli taka gra odbywa się między dziennikarzami i politykami – jest to przepychanka osób o wątpliwej kompetencji, niestety istotnych dla życia kraju. Gorzej, gdy na warsztat dziennikarski trafiają fachowcy, zazwyczaj z dziedziny budżetówki, nad którymi oczywiście trzeba sprawować społeczną kontrolę, co nie znaczy, że trzeba występować w roli jokera, który mógłby każdego z nich zastąpić.
W ogniu dziennikarskiej (co się rozumie teraz jako: publicznej) krytyki znalazł się reżyser Krzysztof Zanussi – nie za to że zrobił zły film, tylko dlatego, że chce w epizodzie obsadzić piosenkarkę Dodę. Zanussi zapewne nie wiedział, że na Dodę, którą widać w prawie pełnej krasie w prawie wszystkich gazetach i telewizjach - copyright mają wszyscy inni, tylko nie on.
W roli besserwisserów wystąpili też księża – tropiciel ubeków w sutannach, Tadeusz Isakowicz-Zaleski i ojciec Fidelis Maciołek z Kalwarii Zebrzydowskiej. Obaj dziwią się Zanussiemu, który kiedyś robił dobre filmy, a teraz dla komercji zaprosił Dodę, która ich zdaniem nie reprezentuje odpowiednich wartości i z tego powodu nie powinna występować w filmach oraz w audycji „Kropka nad i”.
Trudno nie podzielić zdania duchownych, którzy mówią, że Doda ma „parcie na szkło” i idzie do filmu, żeby zaistnieć medialnie. Zajmowanie się Dodą przez księży niewątpliwie ma charakter wyłącznie ewangelizacyjny, a żadnemu z nich nie można zarzucić „parcia na szkło”, o czym przekonuje nas na co dzień ksiądz Isakowicz-Zaleski. Choć nadzieja na to, że Doda, zamiast do studia Moniki Olejnik przyjdzie do klasztoru jest dość złudna, jednak zawsze można dopuścić możliwość, że to spowiednik zadał Dodzie występowanie w filmie Zanussiego za pokutę.
Dobrze, że tego wszystkiego nie wiedzieli organizatorzy doskonałego występu Doroty Rabczewskiej w Czarnym Dunajcu, gdzie wiele osób przepychało się, by sfotografować się ze zgrabną diablicą. Choć przeważali śwarni juhasi, niekiedy u boku Dody pojawiały się całe rodziny.
Nie znano wtedy opinii zakonnika z Kalwarii, który ocenił, że Doda nie może się wypowiadać w sprawach rodziny. Wybitnymi znawcami kwestii rodzinnych są u nas żyjący w celibacie duchowni, mający w tej dziedzinie coraz większą praktykę. Ojciec Maciołek mówi, iż Dodę dzieli przepaść od wartości chrześcijańskich i dlatego powinno się ją zmarginalizować. Obawiam się jednak, iż takie wystąpienia wręcz Doda-dzą piosenkarce popularności. Zmarginalizować ją zaś mógłby tylko udział w kolejnym filmie polskiego reżysera.
Nowy Targ-Kraków, 22-04-2008