Maciej Pinkwart

Duma Polaków, czyli Buzek na fasiąg!

 

 Tutaj skan artykułu

 

Zaczyna się nowa kadencja Parlamentu Europejskiego, ale u nas w prasie o tym cicho, jakoś przestaliśmy się interesować tym, że w Brukseli obecny przewodniczący umie mówić po polsku. A tak niedawno w prasie grzmiały tytuły: „Masz powód do dumy! Polak na czele PE. Przez kilka dni próbowaliśmy zapomnieć o nie istniejących autostradach, zapisach na trzeci kwartał w przychodniach służby zdrowia, rentach, wystarczających na połowę niezbędnych do przeżycia leków i o duchownych, dowcipkujących z niemyjących się Murzynów. Nasze kompleksy od lat leczymy największym Polakiem w Watykanie, Małyszem na podium czy Kubicą tuż poza nim, Gortatem w NBA. Nasza miłość do Wielkich Polaków w gruncie rzeczy ma charakter „kibolski" – oni tam się męczą za nas, a my możemy obserwować to z piwem w dłoni przed telewizorem.

Meritum działalności nie ma znaczenia – istotne jest to, że ważna osoba jest „nasza, z naszej drużyny. Doszukiwanie się w tym powodów do narodowej dumy jest przesadą, bo ma to tyle wspólnego z patriotyzmem, co kibicowanie „Wiśle” z miłością do Krakowa. Szkoda, że podczas kampanii, jaką media robiły Jerzemu Buzkowi, tak mało było mówione o tym, co dotychczas zrobił na arenie europejskiej, a tak dużo o tym, jaki to sympatyczny facet. W Polsce pamięta się go głównie jako jedynego premiera III RP, który utrzymał się na stanowisku przez całą kadencję, co było jakby niewielkim osiągnięciem w oczach wyborców, bo przy następnej okazji wraz ze swoim zapleczem politycznym popadł w polityczny niebyt. Czy ktoś jeszcze potrafi bezbłędnie rozszyfrować skrót AWS?

O ileż ważniejsze byłoby dla nas wszystkich, gdyby chwalono nas nie za stanowiska Polaków w Brukseli, czy za liczbę koszy, wrzuconych przez Polaka w NBA, tylko za godne i zgodne rządy, kulturę na co dzień, drogi bez dziur czy znajomość języków obcych. Bo obciach będzie znacznie gorszy, jeśli profesor Jerzy Buzek okaże się najlepszym przewodniczącym Europarlamentu w historii i na zakończenie jego kadencji ktoś go spyta: jak to jest możliwe, że taki wspaniały facet pochodzi z kraju, w którym telewizja pokazuje, jak 100 kilometrów z Krakowa do Zakopanego pokonuje się przez dwa dni na góralskiej furce, co reklamuje się jako wspaniałe osiągnięcie kraju Małysza i Gortata?

Może Jerzy Buzek powinien pojechać do Brukseli na zakopiańskim fasiągu, w kapeluszu z muszelkami i z ciupagą, wtedy o Polsce mówiono by z jeszcze większą sympatią?

 

Nowy Targ-Kraków, 15-09-2009