Bardzo żałuję, że Zakopane znów odpadło w rywalizacji o tytuł światowej stolicy sportów zimowych i nie będzie organizować mistrzostw świata FIS w 2015 r. Byłoby tak miło opisywać, w jaki sposób setki sportowców, tysiące działaczy i VIP-ów, a także zapewne kibiców będą przejeżdżać przez skrzyżowanie zakopianki z drogą do Bukowiny w Poroninie, nie mówiąc już o rondzie kompaktowym przy Chramcówkach! Może udałoby się wreszcie wybudować salę widowiskowo-koncertową, no bo gdzieś przecież musiałaby się odbyć konferencja prasowa starosty Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego (oczywiście, że będzie nim nadal! Moja fantazja nie sięga tak daleko, by wyobrazić sobie zmianę na stolcu powiatowym…) oraz koncert muzyki z najwyższej półki, jaki pokazalibyśmy z tej okazji światu, to znaczy występ zespołu „Zbójniki Tatrzańskie”. Tak się jednak nie stało i zapewne będziemy teraz świętować nasze „względne zwycięstwo”: przegraliśmy, ale dopiero w drugiej turze. To tak, jakbyśmy prawie wygrali. Argumentacja znana z anegdoty o blondynce, która cieszy się, że biegnąc szybko spóźniła się na pociąg tylko o pięć minut, podczas gdy idąca wolno brunetka – aż o kwadrans.
A propos drugiej tury… Paweł Poncyliusz, rzecznik komitetu wyborczego Jarosława Kaczyńskiego komentując pierwszy spot wyborczy szefa PIS-u, w którym pan prezes sadzi młody dąb, argumentował, że mężczyzna musi zasadzić drzewo, spłodzić syna i wybudować dom. Ileż więc roboty jeszcze przed Jarosławem Kaczyńskim! Ale drzewo już zasadził. Jak to powiedział Komorowski, zapytany dlaczego tak tradycyjnie całuje kobiety w rękę? Od czegoś trzeba zacząć…
Po ujawnieniu stenogramów z czarnych skrzynek tupolewa trochę mniej słychać o zamachu, ale niezawodna (dla jednej opcji politycznej) TVP argumentuje teraz z troską, że przecież rosyjscy kontrolerzy nie zabronili polski pilotom lądowania i nie nakazali odlecieć. Do tej pory zarzucaliśmy Rosjanom, że za dużo nam zabraniali i nakazywali. Bronisław Komorowski kiedyś powiedział, że polski lotnik jak trzeba, to poleci nawet na drzwiach od stodoły. Psiakrew, szkoda, że nie były to drzwi od stodoły.
W ramach zakończenia wojny polsko-polskiej starcia przedwyborcze przeniesiono do Londynu, gdzie na spotkanie Polonii z jednym kandydatem przyszli zwolennicy innego kandydata, a w ramach polemiki użyty został oręż w kolorze różowym. Niestety, wiotkość i sztuczność argumentu rzucała się w oczy. Czy można w tej sytuacji uwierzyć w prawdziwość przemian w polskiej polityce?
Nowy Targ-Kraków, 8-06-2010