Maciej Pinkwart
Krzyże Południa
Kiedy już zacząłem jeździć trochę dalej, przejazd na tzw. Zachód był zawsze niezwykle emocjonujący. Pamiętam, jak w 1986 r. jechaliśmy wzdłuż granicy austriackiej (oczywiście po stronie Słowacji), odprowadzani przez lufy karabinów maszynowych, na muszce żołnierzy słowackich. Potem wjazd do Austrii to były zawsze emocje paszportowo-celne. Schengen zabrało nam te rozrywki. Ale może politycy nam je przywrócą? Na razie jednak równie tu sennie i spokojnie, jak w Chyżnem.