Maciej Pinkwart
Anioł biały
Anioł biały przez śniegi brnął,
w kopnych zaspach swe skrzydła przepychał,
lecieć nie mógł, bo mroźny wicher dął,
prawie zamarzł i ledwo oddycha...
Anioł biały bez kropli krwi...
Lecz czy mają krew aniołowie?
Wciąż u progu stajenki tkwi,
jakby czekał na cud,
przemarznięte ma pióra i dłonie jak lód
i dziurawą czapkę na głowie.
Tylko przyjmij mnie Panie, takiego jak stoję,
nie wydziwiaj, że nie śpiewam Twej chwały,
tylko tkwię pod stajenką, przy Tobie tak mały,
bo ta zamieć i wicher to jest też dzieło Twoje
tak jak pióra, i czapka i każdy mój grzech -
więc niech będzie mi wolno trochę postać przy Tobie,
w dekoracji tej szopki stworzyć jasny akcencik,
jak Maryja i Józef, tacy dobrzy i święci,
jak pasterze i dzieci, i zwierzęta przy żłobie,
i jak mędrców ze Wschodu trzech.
Anioł oczy niebieskie miał,
no bo w niebie im takie rozdają,
w drzwiach stajenki zmarznięty stał,
blade ręce pod pióra chowając.
Przy dzieciątku zrobił się tłok -
wszyscy pana o łaskę prosili
anioł poczuł na sobie wzrok
Pan zaś ręką dał znak,
żeby podszedł do niego i schylił się tak,
by Pan nieba mu trochę przychylił.
Tylko przyjmij mnie...
Nowy Targ, 24.12.2004